W dzień billboardy wydają się nam czymś naturalnym, są jak brzydkie, skarłowaciałe, ale jednak - drzewa. Mało kogo rażą dziś billboardy jako takie – rażą konkretne przypadki lub wyjątkowe zagęszczenie, jednak sam „billboard” stał się stałym elementem krajobrazu wielkich miast. Za dnia.
Nocą, szczególnie późną nocą, wielkie, rozświetlone plakaty stają się... ironią. W dzień - centrum Warszawy rządzone jest przez drobnomieszczaństwo. Ludzie z pracy, do pracy, w pracy... przelewają się przez chodniki, schody, sklepy, w drodze kupują pączka, hot-doga lub kawę. Do nich właśnie, mających własne samochody, mieszkania na kredyt, „aspirujących”... skierowane są te reklamy. „Idź na głupi film do kina”, „zobacz głupi program w telewizji”, „kup bardzo drogi zegarek, samochód, garnitur”, „kup bardzo drogą sukienkę, butelkę perfum, biżuterię”. I tak dalej. Te rzeczy są naturalnym elementem ich życia, w końcu po to się starają, dla nich wstają rano.
Nocą w centrum Warszawy dominują menele, pijani studenci, pijani i bogaci biznesmeni i dziwki. Te właśnie grupy stają się mimowolnymi odbiorcami billboardów. Dziady z siatkami patrzą na wielką, kolorową kaczkę otoczoną grupą przyjaciół i kreującego się na „najbystrzejszą istotę pod słońcem” Wojewódzkiego. Do kina nie pójdą, abonamentu nie zapłacą, najwyżej się uśmieją patrząc na te plakaty, może też się rozbeczą. Niektórzy z nich też kiedyś gonili za luksusowymi autami. Niektórzy nawet takie mieli. Wielu z nich może do takiego luksusu tęsknić, wielu z nich może już do niczego nie tęsknić. Oświetlone billboardy są ironią skierowaną głównie do nich – których ludzie goniący za sukcesem odstawili na boczny tor i kazali rdzewieć, którzy sami często odstawili się na ten tor, z różnych przyczyn.
Dla studentów te plakaty również są ironią, jednak nie do końca z tych samych powodów. Wszystko przed nimi – gonitwa lub dziadowanie. Jedni wierzą w kapitalizm, drudzy w anarchię. Inni w nic już nie wierzą, żyją rozpędem. Studenci są, z zasady, na bieżąco z filmami. Niektórzy chodzą do kina, inni nadużywają Internetu. Na ekranach oglądają bogatych, ładnie ubranych ludzi, którzy uśmiechają się i flirtują. Na ekranach oglądają biednych, uśmiechniętych ludzi, żyjących „siłą przyjaźni” czy inną bzdurą. Oglądają drogie samochody, zegarki i piękne kobiety oraz OGROMNE strzałki wskazujące „to jest prawdziwe szczęście”. Na każdego to jakoś wpływa – przyciągająco, odpychająco lub znieczulająco. Bogaci studenci z zasady wiedzą, do czego służą wszystkie gadżety – do popisania się przed innymi, same z siebie nie dadzą im szczęścia i oni są tego świadomi. Niektórzy biedni studenci jeszcze wierzą, że posiadanie da im spełnienie. Część z nich będzie w to wierzyć aż do śmierci. Jednak czy wielu z nich wciąż wierzy w „ideały” lub „świetlaną przyszłość”? Wszędzie tlą się iskierki zwątpienia, formuje się wciąż jeszcze niewypowiedziane uczucie „oszukania”. Te billboardy są ich osobistą ironią – przyspieszą ich proces dojrzewania, jakkolwiek miałby się on nie zakończyć.
Naprawdę bogaci biznesmeni nie zwracają uwagi na billboardy – nie kupują niczego co reklamuje się dla szerszego grona odbiorców. Dla nich nocne reklamy są tylko przypomnieniem drobnomieszczaństwa, które wróci rano.
Czy dziwki marzą o drogiej biżuterii, sukniach i perfumach? Pewnie tak, większość tak. One też oglądają telewizję, również i ich marzenia kształtowały się przez filmy i reklamy. Niektóre robią to co robią bo lubią, inne nienawidzą swoje pracy. Jak wszyscy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz