Myślałem sobie, że opiszę, jak to mało nie rozpłakałem się po powrocie do domu, do pokoju, jak obsiadły mnie, jak wierne psy, stare uczucia. Jednakże - ja naprawdę się popłakałem.
Kiedy rozmawiałem z tatą nie czułem nic specjalnego, nic ponad to, czego doświadczam w Warszawie. "Mówienie tak bardzo przeszkadza w myśleniu", cytując Tatusia Muminka. Może w Warszawie jestem taki niekumaty, bo za dużo ze sobą rozmawiam, a za mało myślę? Jednak do myślenia potrzebuję samotności i spokoju. Samotności nie w formie "jestem sam w domu", a dokładniej - nie tylko w takiej. Cóż z tego, że jestem sam, jeśli moje myśli ciągle biegną do innych ludzi, do spotkań "za chwilę" itd. Samotność to także oderwanie - i tak jak można być samotnym w tłumie ludzi, tak można nie być samotnym mimo tego, że nie ma z nami nikogo. Samotność nie jest jednak konieczna do myślenia jako takiego - po prostu bardzo pomaga w pewnym rodzaju myślenia, takim, którym sięgamy w głąb siebie.
Gdy zostałem sam w pokoju, poczułem jego zapach - przypomniałem sobie dawne wspomnienia. Rozmowy, które odbywały się na moim łóżku, chore plany, chęć śmierci. Nawet teraz, gdy to opisuję, nachodzi mnie kolejna fala wspomnień. "tym byłeś, pamiętaj, nie waż się zapomnieć. nie jesteś lepszy, jesteś inny, a z tego wynika to, kim jesteś." To ważne.
Na parapecie paczka - przesyłka z USA. Rozpakowywałem ją powoli, "multiurządzeniem", które dostałem od ojca przyjaciela i wspominałem wyjazd do Norwegii. Dziś, podczas rozmowy, śmialiśmy się z przyjacielem z tamtych dni, my śmiejemy się prawie ze wszystkiego. Jednak wtedy - balansowaliśmy na granicy depresyjnej, wyniszczającej Norwegii, bo i taki potrafi być ten kraj. Zwykle taki jest. Wtedy śmiech był podstową bronią i był on szczery, tak bardzo szczery...
Nie pamiętałem jak potężne ładunki emocjonalne ukrywały się za tytułami anime, które kupiłem. Zamawiałem, patrząc na suchy opis i poglądowy obrazek. Trzymając jednak fizycznie pudełko w ręce przypomniałem sobie to, co wywarło na mnie najsilniejszy wpływ. Nie było to wspomnienie wydarzenia i emocji z nią związanych, raczej - wspomnienie emocji, z którego ksztłował się obraz wydarzeń. Texhnolyze, Now & Then, NHK, Lain.
Przypomniało mi się, jak oglądałem rozpakowywanie którejś edycji NGE, a kiedy indziej Futuramy z głową Bendera. Jednak nie miałoby sensu nagrywanie filmu z mojego rozpakowywania - nie oddałby, w żadnym stopniu, tego, co towarzyło mi, gdy drżącymi rękami wyjmowałem kolejne opakowania. Kalejdoskop myśli i uczuć. Jakiż zupełnie inny byłbym, gdyby nie te anime, wtedy. Wiem, że dziś zadziałają inaczej, dziś spojrzę na nie inaczej - jednak wiem również, że i ta lekcja będzie czegoś warta. Jeśli nie bezpośrednio dla przyszłości, to dzięki poznaniu przeszłości, z której przyszłość przecież wynika.
Rozpłakałem się czytając tekst z którejś piosenek z soundtracku Texnolyze'a. Był niezły, ale to raczej "przepełniło szalę" niż samo w sobie przełamało tamę. Często, o wiele za często opisuję budowanie świata tak, jakby Boga nie było, jednak wspominając tę płytę czułem taki świat. Interpretacja tej płyty wynika z odbioru anime, interpretacja anime - z odbioru płyty. Nie wiem, jakie dokładnie, oprócz smutku, zawarł autor uczucia w tym soundtracku, jednak wiem, jakie ja sam tam dla siebie zakodowałem. "Pustkę poza mną."
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz